sobota, 23 kwietnia 2016

Odchodzę?

Nie, nie odchodzę. Przenoszę się na nowego bloga.
Chcę zmiany, a tam zacznę od nowa i od zera. Znowu zaczęłam czytać blogi, daje mi to motywację?
Posty od teraz będą pojawiać się tam, ten blog nie zostanie usunięty. Chcę mieć pamiątkę z moich początków. Pierwszy post w poniedziałek z HSGD. Tym razem dam radę, nie mogę już tak dłużej.

http://ijustwanna-bethin.blogspot.com/
http://ijustwanna-bethin.blogspot.com/
http://ijustwanna-bethin.blogspot.com/
http://ijustwanna-bethin.blogspot.com/
http://ijustwanna-bethin.blogspot.com/

czwartek, 21 kwietnia 2016

Dość.

Nie dam rady, te dni wolne mnie przytłaczają.  Zacznę w poniedziałek. Dzisiaj tak się cieszyłam, że zjem mało, zmieszczę się w bilansie i co? I chuj by to strzelił. Po prostu mam dość, mam wziąć się za siebie. Jak ja w ogóle wyglądam? Ile ja jem? Gorzej niż prosiaki w chlewie.

Kolejne rozstępy utwierdzają mnie w fakcie, że to już ten moment w którym muszę coś zrobić.


ciemne pieczywo, jajko na twardo 200
półtorej gołąbka, grahamka ok 450
baton musli 158
 ciemne pieczywo, jajko na twardo 400

1208

sobota, 16 kwietnia 2016

Too much.

Dzisiaj znowu przekroczyłam, jestem cholernie zła na siebie za to. Wczoraj za to lepiej nie było, 1700kcal. Ale dam radę, to wcale nie jest problematyczne nie zjeść. Im mniej, tym lepiej. Wierzę, że mi się uda, staram się ćwiczyć, ale wiadomo jak to wychodzi. Ostatnio źle się czuję, choroba zaczyna mnie chyba brać.

dzisiaj

x2 kanapka z baleronem gotowanym 600
3/4 torebki ryżu, warzywa na patelnię ok 400
banan 100
jabłko 60
owsianka z bananem 170

1330/1200

czwartek, 14 kwietnia 2016

14 kwietnia

Dzień jak co dzień, lekcje do 13. Poszłam znów na dodatkową matematykę rano, na ostatniej lekcji rozbieraliśmy salę do egzaminów gimnazjalnych. Nie jestem zbytnio zadowolona tym ile zjadłam, ale starałam się. Ćwiczyć trzeba, szukam motylkowych blogów, możecie dawać linki do swoich, chętnie przejrzę. Wiele motylków znika, wiele których śledziłam od niemalże początków. Przykre, ale mam nadzieję, że będą nowe. W niedziele się zważę, a lepiej w poniedziałek rano. Wtedy też zacznę znów HSGD tym razem bez żadnego objadania się i szukania wymówek. Nie ma wymówek na obżeranie się jak świnia. Mam aż 5 dni wolnego, muszę znaleźć jakieś zajęcie, 3 klasy piszą egzamin gimnazjalny. Zapewne będę siedziała przed komputerem, ale nie wolno mi się obżerać. Padła propozycja, że na obiad kupimy kebaba, kategorycznie odmówiłam, kopytka - to samo. Jestem z siebie dumna, trzeba sobie odmawiać kalorii. Ustaliłam też, że jedyne słodycze na jakie sobie pozwalam to landrynki i jakieś lizaki.


7 wafli ryżowych 252
2 kanapki z mielonką 536
energetyk ok 100
jabłko x2 100
płatki owsiane na wodzie - 140

1128/1200

wtorek, 12 kwietnia 2016

13 kwietnia

Przygotowuje sie do HSGD znow. Tym razem nie zawalę, nie mam prawa. Szczuple cialo jest wazniejsze niż bycie najedzoną. Waga troche spadła, nie mam pojęcia jakim cudem. Jest około 75,5/75kg, mam nadzieję że w końcu będzie moje wymarzone 50kg. Poćwiczę dzisiaj jeszcze, spale kalorie i może w końcu schudne. Ostatnio widziałam dziewczynę która w miesiąc schudła z jakieś 10kg jak nic. Muszę brać z niej przykład. Trzymajcie się chudziutko. })i({

Kanapka z wędlina i pomidorem 300
Kanapka z sama nie wiem czym, kupiona w szkole 400
Zupa pomidorowa 250
Kanapka z polędwica 300

Nadal źle, matko...
1250/1200

sobota, 9 kwietnia 2016

Nie jest źle, ale też nie tragicznie.

Wczoraj było dużo, ale zdrowo za to. Niestety zostały wepchnięte we mnie aż 2 kanapki.

wczoraj
paczka wafli ryżowych 500
jabłko 200
2 kanapki 600

dzisiaj
suszone jabłka 66
2 kanapki z ciemnym i salami 250
 Tu zaczyna się zgroza
pół kebaba 400
2 kanapki 500
truskawki 200

czwartek, 7 kwietnia 2016

Plany.

Jutrzejsze plany... Nie lubię planować czegoś bo zawsze mi to nie wychodzi, ale do rzeczy. Jutro planuje zjeść: płatki owsiane, paczka wafli różowych, jabłko. Byłoby dobrze gdybym zjadła to co napisałam, ale "jest jak jest". Stoję przed lustrem, patrzę na moje ciało. Jest obrzydliwe, obrosniete tłuszczem, zniszczone. Sama do tego doprowadzilam. Wszystko moja wina, nadwaga, rozstępy, których nienawidzę... Wszystko. Naprawdę muszę się wziąć za siebie. Zawalam dzień po dniu. Codziennie ta sama sytuacja - jem bez opamiętania, płacze że to moja wina, obiecuje sobie że to zmienię. I tak codziennie. Codziennie robię to samo, ale może coś się zmieni. Musi się zmienić...