Cały dzień chodzę przygnębiona, nie wiem co jest mojemu psu i nie wiem jak mu pomóc. Do weterynarza teraz nie pójdę bo za co? Ugh. Jeśli pies mi umrze będę naprawdę smutna, załamana i będę jeść żeby zabić smutek (oby nie). Poszłam z nim na spacer bo może załatwić się nie może, na dworze ok wchodzimy do domu znowu to samo, trzęsie się, nie chce chodzić, jeść i pić... Poczekam jeszcze trochę, musi mu przejść. Strasznie się martwię, jutro niedziela i pozamykani wszyscy weterynarze, a do Warszawy nie ma mnie kto podwieźć.
makaron, sos słodko kwaśny z kurczakiem 550 (matko bosko)
4 chrupkie z szynką i ogórkiem 222
kajzerka średnia z szynką 230
jabłko 100
jabłko 100
mel b brzuch, 150 brzuszków, 40 przysiadów
1102/1100
kochanie trzymam kciuki, zeby wszystko było dobrze!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się tam skarbie :***
Bardziej chodzi o same koszty leczenia, 2 lata temu złapał kleszcza, który zaatakował wątrobę i poszło 500zł na to, a nie mam od tak lekką ręką 500zł sobie wydać. Na razie mu się polepszyło, sądzę że na szczęście nie mógł się tylko załatwić, albo zjadł coś na podwórku...
OdpowiedzUsuńSosy są zawsze podstępne jeśli chodzi o kaloryczność ;/ ale bilans i tak śliczny<3 Mam nadzieję, że z czworonogiem będzie lepiej. Trzymaj się motylku i powodzenia!
OdpowiedzUsuńMa nadzieję, że z pieskiem będzie wszystko ok. Ja sama bardzo przywiązuję się do zwierząt.
OdpowiedzUsuńPiękny bilans, trzymaj się!